W roku 1950 grupa przyjaciół, a zarazem wielbicieli prawdziwej natury, założyła pierwszy Club Med – miejsce, gdzie w najpełniejszy sposób mogli realizować swoje pomysły na aktywny wypoczynek w bezpośredniej bliskości przyrody. Idee przyświecające powstaniu pierwszego klubu są obecnie szczególnie aktualne. Czyż nie świadczy o tym światowy sukces Club Med? Sieć ponad siedemdziesięciu klubowych wiosek oplotła najodleglejsze zakątki globu. Charakterystycznego harpuna, logo klubu, spotkamy w 35 krajach, od Japoni przez Seszele po Karaiby i Senegal.
No shoes, no news
Kluczami do filozofii wypoczynku Club Med są dwie zasady: oddalenie się od cywilizacji i jej nerwowego rytmu oraz nadanie relacjom między ludźmi ich pierwotnych cech, naturalności zachowania się, otwartości, spontaniczności połączonej z wzajemną życzliwością. Wiele nieodzownych w codziennym życiu tworów cywilizacji, na czele z telewizorem, tutaj, w formule klubowej, traci swą magiczną moc. Zastępują je łódź, kort, piłka, baseny, a przede wszystkim przyroda, morze, ocean, rafa koralowa, dżungla, piękna plaża. Kolejnym ważnym wyróżnikiem jest przestrzeń, inaczej zaplanowana niż w hotelowym kompleksie, w pełni otwarta ku naturze i z zachowaniem lokalnej architektury. Żywa i bujna zieleń, palmy, kwiaty wchodzą do każdego bungalowu, otaczają restauracje, baseny, boiska.
Sam wybór Club Med na urlop jest już formą zadeklarowania pewnej postawy życiowej. Statystycy wyliczają, że gość klubu średnio liczy sobie 38 lat. Ile by nie miał lat, dewiza klubu nakazuje mu najpierw odnaleźć siebie, czasem na nowo, z dala od stresów dnia codziennego, miasta, pracy.
Zgodnie z filozofią założycieli, praktycznie każdy klub winien znajdować się z dala od cywilizacji. Nie jest to proste we współczesnej Europie, gdzie nawet najdziksze nadmorskie zakątki w ciągu kolejnych lat przekształciły się w kurorty, szczególnie we Francji, Hiszpanii i Włoszech. Ale nawet w tych krajach doskonale wybrane, malownicze miejsca i duża powierzchnia klubów gwarantują poczucie swobody. W krajach tropikalnych klubowe wioski przypominają błękitno-zielony raj i dają poczucie nieskrępowanego powrotu do natury.
Przekonać może o tym pobyt w malezyjskiin Club Med, w Cherating. Tropikalna dżungla dochodzi prawie do morskiego wybrzeża, wśród niej wije się aleja prowadząca do zbudowanych w malajskim stylu drewnianych zabudowań. Tu mieści się recepcja, restauracja, barek i klub nocny. Drewniany, tonący w zieleni pomost prowadzi nas do przytulnych, klimatyzowanych bungalowów, położonych kilkanaście metrów od morza. Miłe wnętrze przypomina trochę kajutę jachtu. Dopiero w świetle ranka można w pełni docenić położenie klubu. Kilka kilometrów własnej plaży ze skalistym cyplem, otoczonej od lądu wzgórzami porośniętym tropikalnym lasem, daje gościom poczucie wielkiej, nieskrępowanej niczym przestrzeni. Restaurację otacza zespół basenów. W klubie trzy razy dziennie jest duży bufet, ale przez cały dzień podawane są różne przekoski. Obfitość serwowanych tu potraw, deserów i owoców zamienia posiłki w prawdziwą ucztę i wydarzenie towarzyskie. Francuzi do uciech stołu zawsze przywiązywali olbrzymie znaczenie, a Club Med kontynuuje te chlubne tradycje z prawdziwą klasą. W klubie za nic nie trzeba dopłacać, białe i czerwone wino czy drinki serwowane są bez jakichkolwiek ograniczeń, podobnie jak różnorodne, świeżo wyciskane soki. Po kolacji rusza pełną parą życie towarzyskie, zabawne przedstawienia, parodie znanych gwiazd, rewii, często z udziałem gości. Ludzie różnych narodowości i w różnym wieku w ciągu kilku dni integrują się ze sobą w jedną klubową społeczność, czego bardzo szybko da świadczyłem osobiście.
Roztańczeni kaowcy
Dla dobrej atmosfery duże znaczenie ma praca animatorów klubowego życia zwanych G.O., czyli gentle organizers. Są to ludzie, którzy na co dzień realizują filozofię Club Med i w dużej mierze tworzą jego inny wymiar, odróżniający kluby od najlepszych nawet hoteli. W Cheratingu jako G.O. pracuje sto osób różnych narodowości. Są ciągle wśród gości, jedzą z nimi przy jednym stole, jak przyjaciele, dyskutują, żartują. Potrafią wszystko, ale każdy z nich wyróżnia się kilkoma specjalnościami. Ktoś prowadzi lekcje tenisa, strzelania z łuku, gry w squasha, tańca, wycieczkę do dżungli, ktoś klub dla dzieci, stretching, aerobic i skoki na trapezie. Wszyscy doskonale tańczą, potrafią zrobić show, poprowadzić gry towarzyskie czy turniej sportowy. Zawsze mili, uśmiechnięci, potrafią stać się szybko grupą miłych przyjaciół. Dzięki temu nawet samotny przybysz wpada w wir klubowych przyjemności, ma z kim szaleć na parkiecie, trenować ulubione sporty, nauczyć się czegoś nowego z uroczą instruktorką, np. gry w tenisa.
Trzeba być naprawdę dobrym i mieć określone predyspozycje psychiczne, aby dołączyć do rodziny G.O. A jest to wielka rodzina, liczy sobie 23 tysiące osób w 35 krajach. W sumie organizacja Club Med zatrudnia aż 30 tys. pracowników.
Dla par I samotników
Klub prowadzi także wioski archeologiczne będące idealnym, ale jedynie noclegowym zapleczem do zwiedzania słynnych miejsc archeologicznych, np. w Egipcie, Maroku i Meksyku. Pomysły klubowe realizowane są też na pokładzie statku „Club Med 2” opływającym podczas resjów wyspy Morza Karaibskiego i morze Śródziemne.
Klub organizuje również programy objazdowe z wykorzystaniem bazy klubów, programy tematyczne, weekendowe, dziecięce typu junior. Dopiero wnikliwa lektura katalogu Club Med pozwala wgryźć się w różnorodne atrakcje klubów. Formuła „Family” oznacza, że klub oferuje pełną opiekę dzieciom od 4 miesiąca, „Couple” jest idealna dla par, a „Single” daje gwarancję pełnego atrakcji pobytu dla osób podróżujących bez partnera. Kto już raz zasmakował w Club Med, ma pomysły urlopowe na całe życie. Obowiązująca we wszystkich klubach zasada „total all inclusive” oznacza, że po wykupieniu pobytu możemy już zapomnieć o portfelu! Nikt nam nie wylicza przyjemności stołu, ilości wyrafinowanych potraw, dzbanuszków wina, soczków, pysznych deserów, godzin spędzonych na korcie, całodniowej opieki nad dziećmi i stu innych przyjemności, za które dodatkowo trzeba płacić w typowych hotelach. A więc precz stresy, pośpiech, uliczne korki, szklany ekran, mydlane opery, głupawe teleturnieje… Po powrocie z Club Med na wiele spraw spojrzymy w zupełnie innym wymiarze. Wszak po to wynaleziono wakacje i urlop.