Mój pobyt na Sycylii zaczął się od małego zdziwenia. Miasteczko Corleone — rodowa siedziba „ojca. chrzestnego” — okazało się wprawdzie ładne, lecz senne, a panowie z mafii jakby zapadli się pod ziemię. Dużym natomiast przeżyciem była wyprawa na Etnę, największy wulkan w Europie. Najpierw jednak zobaczyłam w katedrze w Katanii obraz przedstawiający straszliwy wybuch Etny przed 300 laty. Widać na nim wiszącą chmurę dymu i wydobywające się z czeluści płomienie, widać, jak lawa zalewa ulice i powoduje niezliczone pożary. Idą czarne procesje, które mają odwrócić gniew Boga i uchronić miasto przed ostateczną zagładą.
Nie dojechałam do samej krawędzi krateru. Etna co parę minut wydawała z otchłani tajemnicze odgłosy, które ostrzegały, aby się zanadto nie zbliżać.
Najbardziej niesamowitą przygodę przeżyłam, zwiedzając katakumby w Palermo. W podziemiach klasztoru Kapucynów zgromadzono ponad 6000 mumii. Najstarsze mają ponad 300 lat. Oświetlone neonowym światłem przypominają makabryczny sen.
Słońce na niebie i na… talerzach
Ale Sycylia to przede wszystkim piękno. Piękno czarownych zatok, antycznych skarbów i niezwykłych pejzaży. Jeden z najpiękniejszych widoków roztacza się z Taorminy. Nie miałam jednak szczęścia — w powietrzu wisiała lekka mgiełka.
Miasto położone jest na skale, a na plażę dojeżdża się kolejką linową. Przy plaży leży maleńka wysepka Isola Bella. Poprzedni właściciel przegrał ją w karty. Miał fantazję!
Najbardziej do gustu przypadło mi miasteczko Cefalu znajdujące się parę minut od Club Medu. Uliczki bardzo wąskie, domki maleńkie. Wyjątek stanowi XII-wieczna katedra. A widok ze szczytu wznoszącej się ponad miastem skały na której znajdują się ruiny warowni i świątyni Diany nie ma sobie równych!
W Cefalu kupiłam piękną, ręcznie malowaną ceramikę. Głównym motywem dekoracji jest słońce —symbol Sycylii. Trudno się dziwić, skoro świeci tu ono bez opamiętania. Chciałam jak najwięcej zwiedzić, ale też z rozkoszą oddawałam się władzy słonecznych promieni.
Największe wrażenie zrobili jednak na mnie mieszkańcy Słonecznej Wyspy. Emanuje z nich niesłychanie pozytywna energia. Ich życiowy optymizm był dla mnie zaraźliwy. Chętnie bym tu jeszcze wróciła.
Krystyna Czubówna