fbpx
+48 22 455 38 38
Z szefem na Karaibach

Z szefem na Karaibach

Obchodzący już wkrótce swoje 70te urodziny Club Med stworzył własne imperium, które potocznie jest zwane największym klubem sportowym świata. To, co było filozofią działania grupy przy­jaciół, czyli aktywny wypoczynek w najbliższym otoczeniu natury -stało się z biegiem lat modą. Jak mawiał Umberto Eco, patronem ta­kiej turystyki z powodzeniem mógłby być sam wielki oświece­niowy filozof Jean-Jacques Rousse­au. Koncept Club Med to antido­tum na pośpiech i stres wielkomiej­skiej cywilizacji, a w połączeniu z coraz dynamiczniejszymi rucha­mi ekologicznymi – to także „nowa siła” turystyki, odpowiedź na pyta­nie o styl życia XXI wieku.

Podróż to nie tylko urlop, waka­cje czy weekend. Podróż jest już uznanym elementem budowy syste­mów motywacyjnych dużych jak i coraz częściej mniejszych firm. Według badań naukowców, m.in. socjologów i psychologów, incenti­ve travel daje pracownikowi saty­sfakcję i waloryzację jego osobo­wości na trzech poziomach: na po­ziomie własnego ego, w firmie oraz w kręgu rodzinno-przyjacielskim. Różne są formy wyjazdów incenti­ve, tak jak różne są firmy i ich styl zarządzania, długofalowe cele, stra­tegia marketingowa czy polityka kadrowa. Incentive travels mogą więc być formą nagrody, zachęty, szkolenia, procesu utożsamiania się pracowników z firmą, albo wszyst­kim po trochu. Inaczej są stosowane w USA, we Francji, w Niemczech i w Polsce, tak jak inna jest mental­ność różnych nacji. Aby spełniły swe zadanie, muszą być niepowta­rzalne, oparte na usługach o najwyż­szej jakości i kreatywne. Trudno więc się dziwić, że Club Med i jego sieć 80 klubowych wiosek w 35 krajach, rozrzuconych w najatrak­cyjniejszych zakątkach wszystkich kontynentów, coraz częściej jest odwiedzana przez grupy pracowni­ków wielkich przedsiębiorstw i kor­poracji. Wymieńmy takich potenta­tów jak Fiat, Ford, Renault, IBM, Rank Xerox, Sony, Sheil Oil, Oli­veth i wielu innych. Rocznie Club Med gości ponad 1600 grup z międzynarodowych firm. Szkolą się, obradują, bawią i integrują we­dług różnych proporcji z jednej uni­wersalnej recepty: wysiłek, atrakcje, balanga. Grupy te potrafią jednora­zowo liczyć nawet 700 osób. To w nomenklaturze klubowej oznacza już rozmiar XL (exclusivity), ale i do S podcho­dzi się z należytym szacunkiem. Mała, np. 20-osobowa grupa może być Radą Nadzorczą jakiegoś świa­towego giganta.

Spokojny sen szefa

Meeting planner, czyli osoba, która z ramienia firmy jest organiza­torem wyjazdu, w przypadku współpracy z Club Med ma dużo mniej pracy i strasów. Club Med po­siada w swej formule działania to, co ceni się najbardziej w wyjazdach motywacyjnych i tzw. wydarze­niach korporacyjnych: doskonale wybrane, bezpieczne miejsca w zie­lonym otoczeniu, zaplecze konfe­rencyjno-seminaryjne, rozbudowa­na infrastrukturę rekreacyjno-spo­rtową, świetną kuchnię, open bar i doskonale wyszkoloną kadrę animatorów, tzw. G.O., czyli Gentle Organizers. Każ­dy G.O. włada kilkoma ję­zykami i posiada kilka specjalności sportowych, instruktorskich czy animatorskich. W przypadku impre­zy hotelowej, aby spełnić progra­mowe oczekiwania swego szefo­stwa, meeting planner musi najczę­ściej imprezę zlecić wyspecjalizo­wanym biurom podróży lub tzw PCO – Professional Convention Organizers i …bez przerwy czuwać. Nawet najlepszy hotel nie ma na li­ście płac tak licznego personelu ani­mującego pobyt gości i dbającego, aby czuli się „dopieszczeni”. Liczą­cy aż 35 tys. personel Club Med, aby nie poddać się rutynie w jed­nym miejscu, z reguły co 6 miesię­cy zmienia klub, szefowie wioski najcz­ściej rządzą przez rok w jednym miejscu. Proporcje: jeden animator na trzech gości powoduje, że żaden klubowicz nie czuje się pominięty lub zaniedbany przez obsługę. Prak­tycznie wszystkie kluby są przygo­towane do obsługi grup incentive, ale Club Med wytypował ponad 20 klubów mających rozbu­dowane udogodnienia dla szkolą­cych się lub obradujących biznesmenów czy ich najlepszych klientów. We Francji jest to np. klub Opio w Prowansji nad Lazurowym Wybrzeżem, którego obiekty nawiązują stylem do Belle Epoque. W Alpach największą popularnością wśród firm cieszy się Club Med w Val d’Isere oraz Val Thorens. Ale wszystkich pociąga eg­zotyka, a w tej dziedzinie Club Med potrafi być niepowtarzalny pod każ­dym wzgledem.

Nie ma to jak Karaiby

Dobry szef nie przejmuje się, że trochę dopłaci za samolot. Na tune­zyjską wyspę Dżerbę dolecimy bezpośrednim samolotem z War­szawy w cztery godziny, w sześć do marokańskiego Agadiru, trochę dłużej potrwa podróż do Club Med Assinie na Wybrzeżu Kości Słonio­wej. Ale kto nie marzy o Karai­bach… Może szef na incentive wy­bierze Bahamy… tu, w odległości 10 minut łodzią z Nassau, w Club Med na wyspie Paradise, możemy się szkolić, integrować do woli i sy­cić oczy niezwykłą, tropikalną scenerią, mieszkając sobie w kolonial­nym stylu w cieniu kokosowych palm. Równie atrakcyjna jest wy­spa San Salvador, o której się mówi, że nic nie straciła ze swego piękna od czasów lądowania Krzy­sztofa Kolumba. Niewątpliwie kre­atywnym pomysłem jest też rejs statkiem Club Med po karaibskich wyspach. Od czasu do czasu, w pięknych zatokach rufa statku otwiera się, jakby miała wypuścić desant piechoty morskiej, a klubo­wicze na deskach, łódkach czy po­ntonach baraszkują w lazurowej wodzie. A po sportowych harcach kapitan zaprasza do Deauville, bo tak nazywa się restauracja na stat­ku, na kolejną ucztę i doskonałe wi­no.

Jukatan motywuje

Z Karaibów już niedaleko na półwysep Jukatan. Meksykański kurort Cancun znajduje się na eli­tarnej liście Top Ten najsłynniej­szych kurortów świata w dziedzinie obsługi podróży motywacyjnych. To kraina Majów, nic więc dziwne­go, że Club Med nawiązuje tu swo­im wystrojem do indiańskiej sztuki. Położony w lagunie, otoczony dżunglą „motywuje” w każdy spo­sób, jaki sobie wymyśli szef… sko­ro jego łaskawość i budżet firmy pozwalają nam tu być, to niech ma to, czego chce – naszą wydajność, lojalność, utożsamienie się z firmą i jej polityką… I o to w tej zabawie zwanej incentive właśnie chodzi. To jest dopiero frajda zobaczyć sze­fa czy kadrowca bez garnituru, w szortach, z wianuszkiem orchidei na szyi tańczącego salsę, mambo czy merenge ze swoją sekretarką tub pięknymi senioritami… bez pa­parazzi i sensacji, za to w otoczeniu innych pracowników.

A że incentive nie jest wymy­słem nawiedzonych naukowców, świadczy potęga firm, które od lat podróże motywacyjne dla pracow­ników traktują jako silny instrument w całym systemie zarządza­nia. Włodarze polskiego biznesu muszą o tym pamiętać i czasem zmodyfikować nie tylko swoje wy­obrażenia o motywacjach pracow­ników, ale i budżet swojej firmy.