Obchodzący już wkrótce swoje 70te urodziny Club Med stworzył własne imperium, które potocznie jest zwane największym klubem sportowym świata. To, co było filozofią działania grupy przyjaciół, czyli aktywny wypoczynek w najbliższym otoczeniu natury -stało się z biegiem lat modą. Jak mawiał Umberto Eco, patronem takiej turystyki z powodzeniem mógłby być sam wielki oświeceniowy filozof Jean-Jacques Rousseau. Koncept Club Med to antidotum na pośpiech i stres wielkomiejskiej cywilizacji, a w połączeniu z coraz dynamiczniejszymi ruchami ekologicznymi – to także „nowa siła” turystyki, odpowiedź na pytanie o styl życia XXI wieku.
Podróż to nie tylko urlop, wakacje czy weekend. Podróż jest już uznanym elementem budowy systemów motywacyjnych dużych jak i coraz częściej mniejszych firm. Według badań naukowców, m.in. socjologów i psychologów, incentive travel daje pracownikowi satysfakcję i waloryzację jego osobowości na trzech poziomach: na poziomie własnego ego, w firmie oraz w kręgu rodzinno-przyjacielskim. Różne są formy wyjazdów incentive, tak jak różne są firmy i ich styl zarządzania, długofalowe cele, strategia marketingowa czy polityka kadrowa. Incentive travels mogą więc być formą nagrody, zachęty, szkolenia, procesu utożsamiania się pracowników z firmą, albo wszystkim po trochu. Inaczej są stosowane w USA, we Francji, w Niemczech i w Polsce, tak jak inna jest mentalność różnych nacji. Aby spełniły swe zadanie, muszą być niepowtarzalne, oparte na usługach o najwyższej jakości i kreatywne. Trudno więc się dziwić, że Club Med i jego sieć 80 klubowych wiosek w 35 krajach, rozrzuconych w najatrakcyjniejszych zakątkach wszystkich kontynentów, coraz częściej jest odwiedzana przez grupy pracowników wielkich przedsiębiorstw i korporacji. Wymieńmy takich potentatów jak Fiat, Ford, Renault, IBM, Rank Xerox, Sony, Sheil Oil, Oliveth i wielu innych. Rocznie Club Med gości ponad 1600 grup z międzynarodowych firm. Szkolą się, obradują, bawią i integrują według różnych proporcji z jednej uniwersalnej recepty: wysiłek, atrakcje, balanga. Grupy te potrafią jednorazowo liczyć nawet 700 osób. To w nomenklaturze klubowej oznacza już rozmiar XL (exclusivity), ale i do S podchodzi się z należytym szacunkiem. Mała, np. 20-osobowa grupa może być Radą Nadzorczą jakiegoś światowego giganta.
Spokojny sen szefa
Meeting planner, czyli osoba, która z ramienia firmy jest organizatorem wyjazdu, w przypadku współpracy z Club Med ma dużo mniej pracy i strasów. Club Med posiada w swej formule działania to, co ceni się najbardziej w wyjazdach motywacyjnych i tzw. wydarzeniach korporacyjnych: doskonale wybrane, bezpieczne miejsca w zielonym otoczeniu, zaplecze konferencyjno-seminaryjne, rozbudowana infrastrukturę rekreacyjno-sportową, świetną kuchnię, open bar i doskonale wyszkoloną kadrę animatorów, tzw. G.O., czyli Gentle Organizers. Każdy G.O. włada kilkoma językami i posiada kilka specjalności sportowych, instruktorskich czy animatorskich. W przypadku imprezy hotelowej, aby spełnić programowe oczekiwania swego szefostwa, meeting planner musi najczęściej imprezę zlecić wyspecjalizowanym biurom podróży lub tzw PCO – Professional Convention Organizers i …bez przerwy czuwać. Nawet najlepszy hotel nie ma na liście płac tak licznego personelu animującego pobyt gości i dbającego, aby czuli się „dopieszczeni”. Liczący aż 35 tys. personel Club Med, aby nie poddać się rutynie w jednym miejscu, z reguły co 6 miesięcy zmienia klub, szefowie wioski najczściej rządzą przez rok w jednym miejscu. Proporcje: jeden animator na trzech gości powoduje, że żaden klubowicz nie czuje się pominięty lub zaniedbany przez obsługę. Praktycznie wszystkie kluby są przygotowane do obsługi grup incentive, ale Club Med wytypował ponad 20 klubów mających rozbudowane udogodnienia dla szkolących się lub obradujących biznesmenów czy ich najlepszych klientów. We Francji jest to np. klub Opio w Prowansji nad Lazurowym Wybrzeżem, którego obiekty nawiązują stylem do Belle Epoque. W Alpach największą popularnością wśród firm cieszy się Club Med w Val d’Isere oraz Val Thorens. Ale wszystkich pociąga egzotyka, a w tej dziedzinie Club Med potrafi być niepowtarzalny pod każdym wzgledem.
Nie ma to jak Karaiby
Dobry szef nie przejmuje się, że trochę dopłaci za samolot. Na tunezyjską wyspę Dżerbę dolecimy bezpośrednim samolotem z Warszawy w cztery godziny, w sześć do marokańskiego Agadiru, trochę dłużej potrwa podróż do Club Med Assinie na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ale kto nie marzy o Karaibach… Może szef na incentive wybierze Bahamy… tu, w odległości 10 minut łodzią z Nassau, w Club Med na wyspie Paradise, możemy się szkolić, integrować do woli i sycić oczy niezwykłą, tropikalną scenerią, mieszkając sobie w kolonialnym stylu w cieniu kokosowych palm. Równie atrakcyjna jest wyspa San Salvador, o której się mówi, że nic nie straciła ze swego piękna od czasów lądowania Krzysztofa Kolumba. Niewątpliwie kreatywnym pomysłem jest też rejs statkiem Club Med po karaibskich wyspach. Od czasu do czasu, w pięknych zatokach rufa statku otwiera się, jakby miała wypuścić desant piechoty morskiej, a klubowicze na deskach, łódkach czy pontonach baraszkują w lazurowej wodzie. A po sportowych harcach kapitan zaprasza do Deauville, bo tak nazywa się restauracja na statku, na kolejną ucztę i doskonałe wino.
Jukatan motywuje
Z Karaibów już niedaleko na półwysep Jukatan. Meksykański kurort Cancun znajduje się na elitarnej liście Top Ten najsłynniejszych kurortów świata w dziedzinie obsługi podróży motywacyjnych. To kraina Majów, nic więc dziwnego, że Club Med nawiązuje tu swoim wystrojem do indiańskiej sztuki. Położony w lagunie, otoczony dżunglą „motywuje” w każdy sposób, jaki sobie wymyśli szef… skoro jego łaskawość i budżet firmy pozwalają nam tu być, to niech ma to, czego chce – naszą wydajność, lojalność, utożsamienie się z firmą i jej polityką… I o to w tej zabawie zwanej incentive właśnie chodzi. To jest dopiero frajda zobaczyć szefa czy kadrowca bez garnituru, w szortach, z wianuszkiem orchidei na szyi tańczącego salsę, mambo czy merenge ze swoją sekretarką tub pięknymi senioritami… bez paparazzi i sensacji, za to w otoczeniu innych pracowników.
A że incentive nie jest wymysłem nawiedzonych naukowców, świadczy potęga firm, które od lat podróże motywacyjne dla pracowników traktują jako silny instrument w całym systemie zarządzania. Włodarze polskiego biznesu muszą o tym pamiętać i czasem zmodyfikować nie tylko swoje wyobrażenia o motywacjach pracowników, ale i budżet swojej firmy.