Turkusowe Morze Karaibskie, palmy, kokosy na białym niczym mąka piasku czyż nie o tym marzymy w środku zimy? Co roku samoloty pełne spragnionych słońca turystów lądują na płaskim skrawku meksykańskiej ziemi Jukatanie. W najpopularniejszym na półwyspie kurorcie Cancun można, sącząc drinki, poleżeć na plaży, a wieczorem odprężyć się w dyskotece. Zwolennicy bardziej aktywnego wypoczynku mogą ponurkować w turkusowym morzu lub wyruszyć do Uxmalu czy Tulum- starożytnych miast Majów. Większość przyjeżdżających w te strony za punkt honoru stawia sobie wejście na szczyt El Castillo gigantycznej, 25metrowej piramidy w Chichen Itza.
Wybrzeże półwyspu usiane jest luksusowymi hotelami i pensjonatami. Zapuszczając się w głąb lądu można wynająć samochód albo skorzystać z autobusu. Transport publiczny działa tu bez zarzutu.
Jadąc z rodziną, ciekawymi świata dziećmi, omija się luksusowe klimatyzowane wieżowce na wąskiej Isla Cancun, gdzie mieszkają pary, żeby dotrzeć do wioski Club Medu na samym końcu półwyspu z trzema prywatnymi plażami. Tutaj na gości czeka cała gama przeróżnych aktywności, sportów, zabawy i przyjemności! O ich dobre samopoczucie w tej bajkowej oazie zatroszczą się uśmiechnięci, mili organizatorzy, których jedynym zadaniem jest umilanie gościom czasu. W klubie dla rodzin wszyscy czują się bezpiecznie i wśród swoich. Teren klubu jest ogrodzony i chroniony przed obcymi. Daje to poczucie pewności, zwłaszcza paniom, że żaden z miejscowych ognistych amigo nie zawita w jej progi. Bo kto choć raz odwiedził Karaiby, wie, że wokół Europejek i Amerykanek bezustannie krążą miejscowi „nocni poeci”.
Majowie, którzy jako jedyni przetrwali w połowie XVI wieku konkwistę w tym regionie, trzymają się z dala od turystów. Mieszkają przede wszystkim w małych wioskach albo na obrzeżach większych miast, takich jak Merida czy Campeche. Można ich głównie spotkać na targach. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to ich wzrost są niscy, wręcz filigranowi. Ciemna, śniada cera, okrągłe twarze okolone kruczoczarnymi włosami i profile jakby żywcem przeniesione z prekolumbijskich płaskorzeźb. Piasek na Jukatanie jest wyjątkowy. Bardzo drobny, biały jak mąka i chłodny nawet podczas najgorętszego upału, reklamowany tutaj jako „piasek klimatyzowany”. Na plaży można zbierać kokosy i spijać ze skorupy słodkie mleko.
W wiosce Club Medu szybko zapomina się o samotności. Znajomości nawiązują się same. No bo jak nie poznać kogoś, kto ćwiczy z tobą aerobik w basenie i na zmianę podnosicie się na plecach? Jak nie zagadać przy kilkuosobowym stoliku w jadalni? Wszystko wypada naturalnie w swobodnej, międzynarodowej atmosferze. Lista wspólnych zajęć jest obfita. Jeśli masz ochotę, możesz wziąć udział w zajęciach sportowych na plaży, w wodzie albo na terenie klubu, a wieczorem dołączyć do wspólnych występów lub wybrać się na potańcówkę. Nikt tutaj nie musi się nigdzie spieszyć jedzenia, picia, kajaków i łódek wystarczy dla wszystkich, a instruktorzy są zawsze w pełnej gotowości.
W myśl wygodnej zasady total all inclusive (wszystko z góry zapłacone) na terenie klubu można zupełnie zapomnieć o noszeniu ze sobą portfela. Wyjątkiem jest jedynie spa oraz wycieczki na które nie można nie pojechać. Wszak jadąc do gorącego Cancun uciekamy daleko od codzienności żeby przeżyć z rodziną wspaniałą przygodę i poznać cywilizację antycznych Majów.