„Who is G.O.?” Genlis Organisateurs to w wolnym tłumaczeniu „szlachetny organizator”. Czego? Wakacyjnej laby. Gdzie? W 90 turystycznych wioskach Club Mediteranee na całym świecie. W 35 krajach pracuje 23 tysięce G.O. Przystojni mężczyźni, piękne kobiety pełnię funkcję zbliżoną do naszych rodzimych animatorów. Są jednak ich doskonalszą odmianą. Biegła znajomość przynajmniej dwóch języków, wyższe wykształcenie, polot, fantazja, poczucie humoru. Mają różny kolor skóry, pochodzę z różnych zakątków świata, ale łączy ich jedno: są wspaniałymi towarzyszami wakacyjnej przygody dla G.M., czyli Gentlis Members, gości Club Med.
Państwo w państwie
Przygoda zaczyna się niezwykle przyjemnie. Grupa G.O. wita w wiosce nowo przybyłych szampanem lub sokiem z orientalnych owoców. Wszyscy klaszczą i przyjacielsko pozdrawiają. Pierwszy akt teatralnego przedstawienia? Może, ale z udziałem bardzo profesjonalnych aktorów. Powitanie to początek integracji z resztą mieszkańców wioski. Potem, każdego wieczoru, niezależnie od części świata i kontynentu, swoją przynależność do wioskowego bractwa potwierdzasz (jeśli oczywiście chcesz) uczestnicząc w crazy sings, czyli szalonych piosenkach i tańcach. Podskakując w rytm muzyki wszyscy, bez względu na wiek, manifestują zadowolenie i aprobatę. Ot, taka komuna ludzi wakacyjnie szczęśliwych. Członkiem tej bardzo specyficznej społeczności jest się przez kilkanaście dni lub przez całe życie, pod warunkiem, że zaakceptujesz pomysł na takie właśnie spdzanie urlopu. Przekroczenie symbolicznego progu wioski to przyjęcie obywatelstwa tego państwa w państwie i wstąpienie do krainy oferującej niebanalną formę wypoczynku. Chcesz poleniuchować przed telewizorem? Niewykonalne. Przede wszystkim dlatego, że ze świecą trzeba by szukać na terenie wioski telewizora, podobnie jak faksu, radia i wideo. Nie stanowią wyposażenia pokojów. Luksus w Club Med to przede wszystkim możliwość nieograniczonego korzystania z proponowanych atrakcji. A jest ich niemało. Wielohektarowy ogrodzony obszar wioski można odkrywać przez cały czas trwania urlopu. Starannie wytyczone ścieżki wskazują trasę porannego joggingu i wieczornych spacerów wśród wkomponowanych w pejzaż domków, restauracji, barków i basenów. Architektura zaaranżowana jest w całkowitej symbiozie z naturą, dużo zieleni, kwiatów. Wyrafinowana prostota. I poczucie, jakbyśmy byli w przepięknej wiejskiej posiadłości u bardzo bliskich znajomych.
Nie ma tu chwili, by bez wyrzutów sumienia, że właśnie coś nas omija, po prostu się ponudzić. Tenis, jazda konna, aerobik, stretching, siatkówka, katamarany, nurkowanie. A po tych wyczerpujących wygibasach prawdziwie królewska uczta. Dla smakoszy i łakomczuchów Club Med to raj. Równie szybko jak stracić, można tu zyskać kilka kilogramów. Długie, suto zastawione stoły, na nich orientalne specjały i egzotyczne owoce, ale także frytki i hamburgery. Niemal każdego dnia potrawy innej kuchni. Można jeść, jeść i pić wino.
Korali sznur
Jedynym legalnym środkiem płatniczym na terenie wioski są… żółte i pomarańczowe koraliki. Płaci się nimi tylko w butikach i spa. Wszystkie inne przyjemności, np. uprawianie sportów i objadanie się, stanowią integralną część oferty Club Medu. Tak więc z portfelem należy rozstać się wraz z dotarciem do wioski, z jego zawartością natomiast dużo wcześniej: płacąc za wakacje. Club Med nie jest tani. Ceny zależą od sezonu, pory roku, kraju i standardu wyznaczonego liczbą harpunów (symbol Club Med). Dzień pobytu w klubie kosztuje od 90 do 250 euro plus koszt dotarcia na miejsce. Nie ma róży bez kolców. Wysoka cena stanowi o elitarności klubów przeznaczonych dla ludzi w dobrej kondycji fizycznej, a przede wszystkim finansowej.
Mój dom to Club Med
Wszystkim naszym clubmedowym przedsięwzięciom towarzyszą, pod warunkiem, że wyrazimy na to zgodę, G.O. Wydają się mieć niespożytą energię i entuzjazm. Rano grają z gośćmi w piłkę wodną, w południe tańczą nad basenem, wieczorem urządzają jedyny w swoim rodzaju show. Codziennie inny: paryski kabaret, brodwayowska rewia, cyrkowe pokazy. Barwne pióra, kolorowe stroje, niezwykłe dekoracje. Szef wioski, który jeszcze niedawno karcił kelnera za plamy na obrusie, teraz występuje jako klown. W której roli jest bardziej przekonujący, muszą rozstrzygnąć goście i… kelner, który w tanecznych pląsach wije się na scenie obok pryncypała. Każdy z G.O. ma swój indywidualny plan zajęć. Niektórzy są opiekunami dzieci, inni organizatorami i przewodnikami wycieczek (za tę przyjemność trzeba dodatkowo zapłacić), jeszcze inni trenerami tenisa. Obowiązuje ich niepisany kodeks, którego przestrzeganie jest warunkiem pozostania w wiosce. Mogą np. siedzieć nad basenem z nogą założoną na nogę pod warunkiem, że zabawiają właśnie rozmową G.M., czyli gościa. Uśmiech i dobry humor musi być ich najlepszym kompanem, źle widziane jest natomiast picie alkoholu i podrywanie wczasowiczów. Tej ostatniej reguły czasami trudno dopełnić. Przystojni, atletycznie zbudowani G.O. nie mogą się opędzić od zainteresowanych przebywaniem w ich towarzystwie samotnych pań. By nie popaść w rutynę, G.O. co sześć miesięcy zmieniają wioskę, szefowie przenoszą się do innej osady każdego roku. Niektórzy są w Club Med od lat. Pytani o to, gdzie jest ich dom, odpowiadają: tu, gdzie właśnie stoję.
Idea aktywnego wypoczywania z dala od cywilizacji, w pięknym krajobrazie, wśród przyjaciół, w wioskach oddających charakter i specyfikę kraju, w którym się znajdują, powstała ponad 65 lat temu. Grupa Francuzów założyła wówczas pierwszy Club Med. Od tego momentu oferta nieustannie się powiększa. W wioskach wypoczywać mogą młode małżeństwa, rodziny z dziećmi (nawet kilkumiesięczne mają zapewnioną całodzienną opiekę) i samotni, poszukujący towarzystwa na wakacje lub na całe życie. Możliwość powierzenia swoich pociech w ręce profesjonalnych baby sitters to dla rodziców szansa na prawdziwy relaks i trochę nie zmąconego obowiązkami szaleństwa. Dzieci bawią się w wioskowych przedszkolach, a z tatą i mamą spotykają się podczas posiłków lub dopiero wieczorem. Club ma wioski archeologiczne, np. w Egipcie, Maroku, a także największy żaglowiec na świecie– Club Med 2, opływający wyspy Morza Karaibskiego, i kursujący na południowym Pacyfiku i wokół Polinezji. Wśród innych ciekawych propozycji jest organizacja tzw. wyjazdów motywacyjnych, jeszcze mało popularnych w Polsce. Wielkie firmy i koncerny przywożą do Club Med swoich pracowników. Urządzają konferencje, szkolenia albo fundują pracownikom kilka dni urlopu. Rocznie Club Med obsługuje 4300 grup incentive z 850 różnych korporacji. W 45 wioskach przygotowano dla nich nowoczesny sprzęt audiowizualny i sale konferencyjne.
Wakacje w Club Med to rodzaj deklaracji: chcę aktywnie wypoczywać, z dala od cywilizacji, w pięknym zakątku świata. Nie zamierzam dyskutować o polityce, wojnach i rasizmie, akceptując zasadę clubmedowego bractwa: interesuje nas tylko to, co ludzi łączy. Wszystko, co mogłoby ich dzielić, odrzucamy.