+48 22 455 38 38
Wyspa Wielkanocna podróż po przygodę

Wyspa Wielkanocna podróż po przygodę

Pierwsza Polka na Wyspie Wielkanocnej

Pienwsza polska turystka, która trafiła na Wyspę Wielkanocną, musiała skorzystać z kontaktów swego męża, korespondenta pol­skiej prasy i radia w Ameryce La­cińskiej – Edmunda Osmańczyka. Jolanta Klimowicz przybyła tam na pokładzie jednego z pierw­szych samolotów pasażerskich, ja­kie zaczęły latać na tę zagubioną na bezmiarze wód Pacyfiku wyspę dopiero w latach sześćdziesiątych. Słynna wyspa kamiennych po­sągów leży w odległości 3600 km od kontynentu poludniowoamery­kańskiego. Od Tahiti dzieli ją 4050 km. Do 1950 roku w ogóle nie docierały do niej samoloty. Pierwszy dostał się do niej drogą powietrzną z miasta La Semena na północy Chile dwusilnikowy wod­nopłatowiec „Manutara”, piloto­wany przez byłego marynarza Ro­berto Parrague Singera. Było to 19 stycznia 1951 roku. To dzięki Me­mu „Sfinks Pacyfiku” znalazł się bliżej świata. Dotąd bowiem jedy­nie raz w roku odwiedzał Wyspę Wielkanocną statek Przywożący z kontynentu zaopatrzenie. Wyda­rzenie to obchodzono jak wielkie święto. Uczestniczyli w nim wszyscy wyspiarze. Roberto jako 20-letni rekrut na pokładzie okrę­tu wojennego „Baquedano” brał udział w rejsie na wyspę należącą od 1888 roku do Chile. Zaintrygo­wały go kamienne kolosy stojące na brzegu, ale załodze nie pozwo­lono zejść na ląd. Musiał zatem uciec się do fortelu. Zgłosił się do pomocy przy mszy, jaką miał od­prawić okrętowy kapelan, a potem wymknął się z kościoła na huczną zabawę w osadzie Hangaroa z okazji zbiorowych chrzcin uro­dzonych w ciągu minionego roku obywateli niewielkiej wyspiar­skiej społeczności.

Początki lotów na wyspę

To wszystko działo się zale­dwie pół wieku temu. Urzeczony Wyspą Wielkanocną młody mary­narz poprzysiągł sobie, że na nią kiedyś wróci, jeśli nie okrętem, z którego tak trudno wydostać się na ląd, to samolotem. W tym celu za­ciągnął się do lotnictwa. Jako po­rucznik-pilot zaczął opracowywać plany zbudowania pasa startowe­go na wyspie. Nie mógł jednak znaleźć sponsora do realizacji mierzonej na wyrost idei. I wtedy właśnie otrzymał spadek po boga­tej ciotce, z którego opłacił zatrudnionych przy budowie robotni­ków. W lotnictwie wojskowym uznano go za szaleńca i zwolniono ze służby. Ale w 12 lat później li­nie lotnicze „LAN” rozpoczęły pierwsze pasażerskie loty na wy­spę. W 1965 roku przedłużono przez nią trasy samolotów chilij­skich na Tahiti.

Warunki pierwszych podróży turystycznych

Jolanta Klimowicz znalazła się na Wyspie Wielkanocnej w 1969 roku wraz z pierwszymi grupami turystów. Obowiązywa­ły ją ściśle przestrzegane restryk­cje. Bagaż podróżnych był ogra­niczony, ponieważ luki samolo­tów wypełniał sprzęt ratowniczy i żelazne porcje żywności w wo­doodpornych pojemnikach. Sa­moloty pasażerskie były wtedy znacznie mniejsze niż obecnie i miały niewielki udźwig. Trasa ich lotu prowadziła nad najbar­dziej pustym obszarem wodnym świata. Każde lądowanie statku powietrznego było wtedy odbie­rane przez mieszkańców równie uroczyście, jak poprzednio przy­bycie statków morskich. Od tu­rystów, zanim zetknęli się z wy­spiarzami, wymagano jednak świadectwa zdrowia. Ludność izolowanej od świata wyspy była bowiem ogromnie podatna na najbardziej niewinne choroby. Nawet grypa i katar, jak uważa­no, mogły stanowić dla niej śmiertelne zagrożenie.

Nowoczesne połączenia lotnicze

A teraz? Jedna rzecz pozostaje niezmieniona. Na Wyspę Wielka­nocną można trafić jedynie samo­lotami chilijskimi. Linie lotnicze używają jednak obecnie wielkich samolotów odrzutowych, limit bagażu jest na nich taki sam, jak na wszystkich międzynarodo­wych trasach powietrznych. Nikt nie pyta turystów o świadectwo zdrowia, nie są od nich wymagane szczepienia. W poniedziałki i czwartki lądują w Hangaroa samo­loty lecące z Tahiti do Chile, w piątki i niedziele z Chile do Tahiti. Jeden z nich leci do Nowej Zelan­dii, drugi do Australii. Tahiti stano­wi dla rejsowych chilijskich stat­ków powietrznych przystanek w połowie ich drogi nad południo­wym Pacyfikiem. Należy jednak pamiętać: niezależnie od kierunku, z którego przybył samolot, jeśli wyląduje się w Hangaroa, jest się uwięzionym na wyspie do przylotu następnej maszyny. Nie ma siły, która pozwoliłaby się stąd wcze­śniej wydostać.

Współczesne przygody turystów

Kto by jednak tego pragnął? Tylko wydarzenia losowe mogą stać się dla pechowców przyczyną takiej konieczności. W tym przy­padku należy zdać się na laskę niebios. Na malutkiej wysepce Moorea w archipelagu Wysp Towarzystwa natknęliśmy się na trójkę innych Polaków, którzy poinformowali nas, że w tak zwanym „niskim” se­zonie turystycznym, który na połu­dniowej półkuli wypada kiedy w Polsce jest lato, można dostać się z Tahiti na Wyspę Wielkanocną i wrócić z niej na to samo lotnisko za jedyne 400 dolarów. Jeśli się po­równa koszt podróży z Polski do ojczyzny kamiennych posągów od strony Chile przez Atlantyk i Ame­rykę Południową, cena ta wydaje się niemal darmowa. Dopiero w samolocie dopędziła nas refleksja: a co z wizami? Zapo­mnieliśmy zapytać. Do Polinezji Francuskiej wiz nie trzeba, jest to bowiem terytorium zamorskie Francji. Co jednak poczniemy, je­śli w Hangaroa zapytają nas o po­zwolenie na wjazd? Nabędziemy wizę na miejscu? Zostaniemy deportowani? Ale dokąd i kiedy? Na­stępny samolot na Tahiti będzie za cztery dni. Na szczęście obyło się bez kłopotów. Nasze paszporty nie sprawiły na chilijskich urzędni­kach większego wrażenia, chociaż na wszelki wypadek po wyjściu z sa­molotu stanęliśmy na końcu kolej­ki pasażerów samolotu z Auckland do Santiago, przerywających lot w Hangaroa. Okazało się, że władze Chile zniosły dla Polaków wszel­kie wizy, także do swej posiadłości w Oceanii. Poczuliśmy się pełno­prawnymi obywatelami świata, gdy w naszych ksią­żeczkach z orłem pojawiła się pie­czątka ,Isla de Pascua”.

Skąd wzięła się nazwa Wyspy Wielkanocnej?

Pochodzenie tej nazwy jest znane, najbardziej samot­ną wyspę świata odkryły 5 kwietnia 1722 roku okręty holender­skiego admirała Jakuba Roggewe­na w pierwszy dzień Wielkanocy. Holendrzy nadali nieznanemu do­tąd skrawkowi ziemi na oceanie nazwę Paasch Eyland, co w ich ję­zyku oznaczało dokładnie to sa­mo. Nazwą Wyspa Wielkanocna posługiwały się odtąd wszystkie nacje, chociaż nikt nie kwapił się do przejęcia jej na własność. Słyn­ny angielski żeglarz James Cook w swoim dzienniku pokładowym zapisał w 1774 roku, że żaden na­ród nie musi się spierać o zaszczyt odkrycia tego skrawka ziemi, bo mało jest zaiste miejsc na świecie, które by oferowały żeglarzowi mniej powabów.

Trancoso
Trancoso
Brazylia
Ixtapa
Ixtapa
Meksyk
Rio das Pedras
Rio das Pedras
Brazylia
Dowiedz się jako pierwszy o najlepszych ofertach i najnowszych promocjach!






 
 Zapisz się do Newslettera 
Możesz się wypisać w każdej chwili
close-link